Wstęp

Dziękując organizatorom konferencji za zaproszenie, chciałbym wyrazić uznanie dla ich dzieła. Zgadzam się z przeczytaną na stronach „Kwietnego Biegu” myślą, że kropla potu jest więcej warta niż 100 spiżowych pomników. Jeszcze bardziej należałoby cenić pot wylewany w trudzie codziennej pracy dla dobra wspólnego. Istotnym warunkiem jest jednak taka organizacja pracy, by była ona zgodna z personalistyczną wizją społeczeństwa, przedstawioną w papieskich encyklikach. Będę argumentował za tym, że taką organizacją są produktowe klastry gospodarcze.


Krytyka współczesnego społeczeństwa

1. U wielkich ludzi szukamy odpowiedzi na trudne pytania.

Większość Polaków uznaje, że Jan Paweł II zasłużył na przydomek „Wielki”. Warto więc się zastanowić, czy to przekonanie wynika z faktu, że Karol Wojtyła został Papieżem, czy też został on Papieżem właśnie z uwagi na swą wielkość. Zapewne wielu z Państwa udzielając odpowiedzi na to pytanie, zechciałoby wskazać na dokonania naszego rodaka. Ja proponuję jednak inne kryterium. U ludzi, których uznajemy za wielkich szukamy odpowiedzi na najtrudniejsze pytania. A nie wydaje mi się, by we współczesnej Polsce było coś trudniejszego, niż poszukiwanie sensu aktywności w sferze społecznej. W moim głębokim przekonaniu warto w tych poszukiwaniach sięgnąć do dzieł Jana Pawła II. Zapewniam, że nie spotka nas przy tym zawód.

2. Przez współdziałanie do pełni człowieczeństwa.

Punktem wyjścia swoich krótkich rozważań chciałbym uczynić treść ostatniego rozdziału książki Karola Wojtyły „Osoba i czyn”. Rozdział ten nosi tytuł „Zarys teorii uczestnictwa”. Jest to tekst trudny – nie tylko z powodu nieco rozwlekłej narracji. Jego zrozumienie wymaga rozeznania w całej tradycji filozoficznej. Najkrócej można rzec, że tematem tego tekstu jest wartość działania we wspólnocie. Prawidłowe ujęcie tej wartości pozwala zidentyfikować dwa istotne błędy: kolektywizm, który zmierza do podporządkowania jednostki wspólnocie i indywidualizm, który we wspólnocie nie dostrzega wartości, ale ograniczenie. Takie klasyfikacje poglądów mają to do siebie, że łatwo je zastąpić innymi rozróżnieniami. Czemu na przykład nie uznać za Fukujamą za kluczowy podział na liberalną demokrację i niedemokratyczną resztę?

Jan Paweł II był przekonany, że istnieje jedna Prawda, która nie jest wymysłem ideologów. Aby zrozumieć fundamentalne znaczenie myśli Papieża trzeba naprawdę dogłębnych studiów jego dzieła. Na szczęście dla ludzi wierzących istnieje prostszy sposób dotarcia do tej prawdy. Jeśli użyjemy języka religii, to otrzymamy dość oczywistą dla każdego chrześcijanina tezę: poprzez współdziałanie we wspólnocie osiągamy pełnię człowieczeństwa.

3. Krytyka współczesności.

W odniesieniu do rzeczywistości w której żyjemy, nietrudno użyć wspomnianej klasyfikacji do rozróżnienia poglądów konserwatywnych, socjalistycznych i liberalnych. Jeśli Papież się nie mylił, to należy jasno powiedzieć: zarówno liberalizm jak i socjalizm są błędnymi ideologiami. Tymczasem w obrębie naszej judeochrześcijańskiej cywilizacji to konserwatyzm jest w odwrocie! Jeśli już pojawia się gdzieś w znaczący sposób, to w tak karykaturalnej formie jak neokonserwatyzm amerykański. Dlaczego? Moim zdaniem dość łatwą do udowodnienia jest teza, że fundamentem, na jakim budowane są struktury współczesnych państw i społeczeństw nie jest dekalog, ale siedem grzechów głównych. To prawdopodobnie nie byłoby możliwe, gdyby nie powszechna akceptacja kłamstwa. Nawet teraz, gdyby wyznawcy ideologii głosili otwarcie swe poglądy, byłoby im trudno uzyskać poparcie w demokratycznych wyborach. Kto głosowałby na ludzi głoszących, że „społeczeństwo wszystkim, a jednostka niczym”, albo że „chciwość jest cnotą”? Dlatego pojawiły się kłamstwa socjalistycznej demokracji i konserwatywnego liberalizmu. Z okazji 20-to lecia „obalenia komunizmu” redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” napisał, że w latach 80-tych „krajem rządzili już wprawdzie nie ideologowie, ale sprawni, przebiegli cynicy”. Moja uwaga: „czyli nic się nie zmieniło” została ocenzurowana (nie wykluczam, że nożyce cenzorskie zadziałały z innego powodu 1). Ja pamiętam ówczesne czasy i uczucie beznadziei atakuje mnie z podobną jak wówczas mocą. Chyba jedynie podobnie myślących osób dostrzegam mniej wokoło. Choć trudno dociec ile osób wybiera wewnętrzną lub zewnętrzną emigrację z podobnych jak wówczas powodów.

4. Postawa filozofa a postawa chrześcijanina.

W „Przesłaniu Pana Cogito” Zbigniew Herbert pisał: „niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę a kornik napisze twój uładzony życiorys”. To bardzo atrakcyjne przesłanie intelektualisty czasów zniewolenia. Jednak nie jest to niestety postawa chrześcijańska. My musimy zastąpić pogardę miłością, a stoicyzm działaniem. My musimy za radą innego poety (J. Kaczmarski) „siać – a nuż coś wyrośnie, a to co wyrośnie zbierać”. Widok Jana Pawła II usiłującego przezwyciężyć słabość swego ciała i przemówić do zebranych na Placu św. Piotra nie pozwala na dezercję w obliczu „nieprzezwyciężalnych problemów”.


Poszukiwanie inspiracji w historii Polski.

5. Polski pozytywizm.

W polskiej tradycji ścierają się ze sobą dwie postawy: romantyczna i pozytywistyczna. Sięgając znowu do języka religii pozwolę sobie na postawienie hipotezy: być może po to Bóg stawia nas w trudnych sytuacjach, by nieco utemperować nasz romantyzm? To w czasie zaborów musieliśmy się zmierzyć z problemem pierwszego w świecie Narodu a ostatniego społeczeństwa (Norwid). Drogę ucieczki z nocy stalinizmu znalazł Prymas Tysiąclecia w społecznej i religijnej odnowie narodu. W tym samym duchu stan wojenny okazał się bezprecedensowym okresem intelektualnej aktywności i trudnej do przecenienia edukacji społeczeństwa pod kierunkiem Jana Pawła II.

6. Lubelska szkoła personalizmu

Biorąc powyższe pod uwagę, niczym dziwnym nie wydaje się to, że w Polsce zniewolonej przez komunizm nastąpił rozkwit personalizmu. Nieocenione są tu zasługi Prymasa Tysiąclecia, który sprawił iż nauka społeczna Kościoła stała się obowiązkowym przedmiotem w seminariach duchownych. Karol Wojtyła był kontynuatorem tego dzieła – także po wyborze na Papieża.

7. Tradycja współdziałania.

Jan Paweł II zachęcał nas do osobistej odwagi („nie lękajcie się”) i wspólnego działania („jeden drugiego brzemiona noście”). Takie postawy nie należały i nie należą w Polsce do rzadkości. Szczególnie widać to na wsi, gdzie więzy społeczne są silniejsze niż w miastach. To tam wpływ pozytywistycznych działań wydaje się najbardziej trwały. Kiedy 200 lat temu Stanisław Staszic zakładał Towarzystwo Rolnicze Hrubieszowskie, można by sądzić, że te działania będą miały jedynie lokalne, ograniczone – zarówno w czasie i przestrzeni - znaczenie. Jednak jego idea „być użytecznym Narodowi” została podchwycona przez innych. Zaczęły powstawać na wsiach spółdzielnie i kółka rolnicze, kasy zapomogowo–pożyczkowe, szkoły i ośrodki kultury wiejskiej. Gdy kilka lat temu podjęliśmy próbę stworzenia na Podkarpaciu wiejskich klastrów – mogliśmy z bliska obserwować niesłychaną żywotność tych struktur, które w wielu miejscach przetrwały kilkadziesiąt lat komunizmu i balcerowiczowskie reformy. Podstawą struktury społecznej wsi, jaką pamiętam z czasów swego dzieciństwa i młodości była wielopokoleniowa rodzina w której wszyscy czuli się ważni i potrzebni. Dalej była wspólnota sąsiedzka i parafialna. Taka organizacja była bardzo skuteczna w działaniu. Gdy tylko pojawiały się takie możliwości, powstawało wiele wspólnych inicjatyw i inwestycji.


Rozwiązanie = klastry

8. Klastry wiejskie.

W trakcie prac nad klastrami wiejskimi wielokrotnie stawialiśmy pytanie: dlaczego mieszkańcy wsi potrafią wspólnie wybudować szkołę, świetlicę, sieć telefoniczną czy oczyszczalnię ścieków, a nie potrafią prowadzić wspólnego biznesu? W zasadzie pytanie to pozostało bez odpowiedzi. Wywodzący się ze wsi politycy mówią o „chłopskiej mentalności”, a liberałowie działania które w innym przypadku byłyby określone jako „zaradność” piętnują jako „chłopską pazerność”.

W moim przekonaniu podobnie jak w przypadku innych wiejskich inicjatyw – wystarczy by pojawiły się odpowiednie warunki, by życie gospodarcze na wsi rozkwitło. Podstawowym problemem, jaki staraliśmy się rozwiązać, jest zachowanie elementarnej zasady, że każdy odpowiada za swoje czyny – nawet gdy jest uczestnikiem wspólnych działań. Strach przed utratą „ojcowizny” z powodu nierozważnych działań sąsiadów jest bowiem skuteczną barierą. Nasza inicjatywa nie spotkały się ze zrozumieniem, a mali ludzie z wielkiej mównicy zaczęli straszyć zagrożeniem dla obrotu gospodarczego.


9. Przeciw utopii.

Zarówno liberalizm, jak i socjalizm w warstwie ideologicznej są próbą realizacji utopii. Idea klastrów w ich przeciwieństwie jest naturalną konsekwencją rozwoju społeczeństw. Powstała ona w obszarze działań związanych z nowymi technologiami. Dlatego jako informatyk uważam się za osobę kompetentną w jej prezentacji. W informatyce, podobnie jak w tradycyjnym rolnictwie jedynie wspólne działania mogą być efektywne. Tematem na osobną dyskusję jest efektywność sprzecznych z personalistyczną wizją społeczeństwa struktur w przeszłości. W XXI wieku nowoczesna ekonomia i personalizm spotykają się w jednym punkcie. Struktury budowane w zgodzie z przesłaniem zawartym w społecznych encyklikach Jana Pawła II okazują się najbardziej efektywne w działaniu.


10. Wspólnie ale na swoim.

Najkrócej mówiąc klastrem jest zgrupowanie niezależnych podmiotów gospodarczych określonego obszaru, które równocześnie współpracują i konkurują ze sobą. To banalne określenie kryje w sobie wiele istotnych konsekwencji. W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na jedną z nich: zgodnie z przykazaniem Jana Pawła II uczestnicy procesu produkcji nawet pracując na wspólnym, mają poczucie, że pracują „na swoim” (zob. Encyklika „Laborem Exercens” 15).


Jerzy Wawro, Stary Sącz 2009-06-10


Ostatnia modyfikacja: niedziela, 31 grudnia 2017, 10:01